Kościół katolicki kończy kolejny Rok Kościelny. W odróżnieniu od tego kalendarzowego, kiedy indziej ma on swój początek i koniec. W ostatnią niedzielę Roku Kościelnego obchodzimy uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. To królowanie nie ma nic wspólnego z tym, co nam się kojarzy z rządzeniem. Królowanie Jezusa to nic innego jak bezinteresowne służenie i pomoc innym.
Słyszymy dziś w Ewangelii słowa Jezusa: Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie…
Mamy przed sobą perspektywę – nie wiemy, czy bliską czy daleką. Mam na myśli koniec świata. Ale nie będę mówił o kosmosie, o czarnych dziurach. Będę mówił językiem wiary, wiary w zmartwychwstanie. Że On, Syn Człowieczy, przyjdzie jeszcze raz, aby jako Król Wszechświata dokonać ostatecznego sądu, oddzielić dobrych od złych. Definitywnie.
Wszelkie zło zostanie ukarane, wszelkie dobro nagrodzone. Wtedy On, Syn, podda wszystko Ojcu. Aby Bóg był wszystkim we wszystkich. Ale my, kochani, już dzisiaj musimy dbać o to, aby teraz, na ziemi, wszystko w naszym życiu było skierowane ku Bogu. Człowiek taką ma już naturę, że nie lubi nad sobą władców – ani ziemskich, ani niebieskich. Oczywiście chciałby, aby Bóg mu pomagał. Ale bardziej niż poddanie i uwielbienie wolałby partnerstwo. Tak jak żydowski skrzypek na dachu w sławnym filmie: „Gdybym był bogaty…”. Człowiek niby uznaje władzę Boga, ale czasem jest zbuntowany, czasem ma pretensje: za mało mi Boże pomagasz. Królestwo Boże jest tam, gdzie Bóg człowiekowi królem. Ale także tam, gdzie człowiek człowiekowi królem. A przecież pomad dwa tysiące lat temu mieliśmy króla człowieka i Boga jednocześnie – Jezusa!
Był taki król arabski – Harun al. Ryszard, który przebierał się za żebraka i chodził po rynku sprawdzać, jak jego poddanym się żyje. Jezus inaczej. Na ziemi nie zmieniał swoich upodobań. Tak samo w Nazarecie, gdzie pracował jako cieśla. Chodził potem przez 3 lata, nauczał i czynił cuda. I nie tylko Jego nauczanie, ale całe ziemskie życie jest odpowiedzią na pytanie, jakim On jest królem. I kiedyś znowu przyjdzie i będzie królował na wieki. A skoro w to wierzymy, to skąd w nas tyle obawy przed końcem świata?
Z końcem świata jest tak, jak ze śmiercią każdego z nas. Nadejdzie z pewnością, chociaż nikt nie wie kiedy. Gdybyśmy myśleli tylko o tym i nie robili nic, szczególnie nic dobrego, to zmarnowalibyśmy życie dane nam przez Boga!
Popatrzcie na jeszcze jedną rzecz. Jezus Król sam utożsamia się z potrzebującymi, z braćmi najmniejszymi, jak ich nazywa. Cała Ewangelia pełna jest przykładów, jak szukał zagubionych, uzdrawiał i wspomagał. Jego droga to zapomnienie o sobie, by ratować każdego człowieka. Miał miłosierdzie nie tylko dla Żydów, ale i dla pogan, choćby dla Samarytanki przy Jakubowej studni. Miłował nie tylko sprawiedliwych, ale i grzeszników, nie tylko kochających Go, ale też wrogów i nieprzyjaciół.
Moi drodzy Chrystus Król położył fundament miłości pod swoje królestwo i ten fundament zdał egzamin. Zdał, a czy zdaje dzisiaj? W naszej codzienności. Czy dajemy mu szansę? To On cały czas ma wyciągniętą do ciebie rękę. Jako król, szanując twoją wolną wolę, robi wszystko, abyś osiągnął szczęście. Nie mami cię łatwizną, nie obiecuje gruszek na wierzbie, jak dzisiaj niektóre reklamy. Daje ci jasne wskazówki, jak to szczęście osiągnąć. I nie bójmy się! To grzech rodzi lęk. A my wiemy, jak tego lęku się pozbyć i nie bać się Chrystusa, Króla Wszechświata.
Każdy z nas ma w swoim sercu klucz do Królestwa Bożego, do Króla Wszechświata. Przez twoje i moje serce wiedzie do niego droga.
Ks. Krzysztof Winiarski – Proboszcz