Pragnienie szczęścia wydaje się być wspólną cechą wszystkich ludzi i każdy z nas w jakiś sposób pragnie je osiągnąć. Często jednak cel ten pozostaje nie zrealizowany, a to, co miało pomóc w jego osiągnięciu, rodzi rozczarowania i jest przyczyną wielu dramatów.
Źródeł wielu życiowych niepowodzeń należy upatrywać w niewłaściwym rozpoznaniu własnych możliwości i obraniu błędnej drogi realizacji własnego człowieczeństwa. Często słowo powołanie utożsamiane jest z życiem kapłańskim, czy zakonnym. A przecież odnosi się ono do każdego człowieka. Wszyscy zostaliśmy tak samo przez Boga umiłowani i od każdego z nas oczekuje On wyrażanej przez codzienne postępowanie odpowiedzi na dar miłości. Tak, jak małe kamyczki, mimo, a może właśnie dzięki swej różnorodności poprzez ręce artysty tworzą piękną mozaikę, podobnie i każdy człowiek posiada jemu tylko właściwe zadanie, powołanie, które może spełnić się i razem z innymi tworzyć piękną mozaikę, jaką jest wspólnota Ludu Bożego. Ponieważ jednak nie jesteśmy tylko bezwolnymi kamieniami, lecz stworzeniami obdarzonymi przez Dobrego Ojca wolną wolą, możemy i powinniśmy zadać sobie trud odkrywania naszego miejsca w planach Bożych i akceptując je
w nich uczestniczyć.
Z wiadomości, które posiadamy o ks. Markiewiczu, wynika bezspornie, że decydujący wpływ na rozpoznanie przez niego w młodzieńczym wieku jego życiowej drogi miało
spotkanie z Aniołem Polski. Możemy wnioskować, że przepowiednia tajemniczego młodzieńca pomogła odkryć i we właściwym wyborze stanu kapłańskiego sprecyzować te pragnienia i potrzeby, które tkwiły w jego młodym sercu. Późniejsze jego życie i owocna praca potwierdzają słuszność i trafność dokonanego wyboru.
Ten ogrom dobra, jakie przez osobę Markiewicza się dokonało, możliwy był tylko dzięki temu, że wykonywana praca wypływała z potrzeby serca i była dla niego źródłem radości. To właśnie w taki sposób spełniane powołanie pomagało realizować mu własną osobowość. W tym miejscu można uczynić pewną analogię. Film Andrzeja Wajdy „Korczak” rozpoczyna się mniej więcej takimi słowami starego doktora: „moja praca dla osieroconych dzieci, nie ma nic wspólnego z poświęceniem, ja dla tych dzieci wcale się nie poświęcam. Tylko dlatego pracuję, że to sprawia mnie przyjemność, dlatego pracuję, bo to jest mnie potrzebne”. Odwracając nieco tę myśl można by powiedzieć, że ta praca dlatego sprawiała mu przyjemność i dostarczała mu radości, gdyż w ten sposób poprzez służbę dzieciom spełniał on swoje życiowe powołanie. Powołaniem Markiewicza było kapłaństwo i służba
osieroconym dzieciom. Tym, co szczególnie ujmowało w postawie Markiewicza, była ogromna życzliwość w stosunku do dzieci. Starał się zawsze być z nimi i dla nich. To przebywanie i dzielenie się własną osobą z wychowankami nazywał metodą uprzedzającą. Uważał, że wychowawca swoją postawą powinien podopiecznego uprzedzać i inspirować w czynieniu dobra, a codzienna realizacja tak rozumianego powołania, mimo rozlicznych trudności, dostarczała mu wiele wewnętrznej satysfakcji, radości i spokoju sumienia. Tylko człowiek wielkiego optymizmu mógł wypowiedzieć te znane nam słowa: „chciałbym zebrać miliony dzieci opuszczonych z całego świata i za darmo je wychowywać”. Prośmy Pana Boga, aby i dla nas realizacja naszego powołania była ciągle źródłem nowych radości, abyśmy, tak jak Markiewicz, w sposób pełny realizowali swoją osobowość.
W powołaniu ks Bronisława trzeba dostrzec jeszcze jedną ważną cechę. Przekonanie o trafności dokonanego wyboru czerpał z wytrwałej rozmowy z Bogiem na modlitwie. Każda jego decyzja poprzedzona była wcześniejszą żarliwą modlitwą. Jego zapiski życia duchowego pełne są troski o to, aby wszystkie jego czyny zgodne były z Bożymi planami względem niego („Nic nie uczynię, co byłoby przeciwne Twojej woli, Boże”). Wiedział dobrze, że tylko życie polegające na oddaniu się Bogu czyni je prawdziwym i godnym. Odkrywając w sobie powołanie do kapłaństwa, Markiewicz nie zrezygnował z dalszego poszukiwania, czego wynikiem stała się jego praca dla dzieci osieroconych.
Módlmy się w czasie tej nowenny, aby powołanie każdego z nas spełniało się w codziennych naszych pracach i żebyśmy jasno widzieli własne miejsce w planach Bożych. Do ustawicznej modlitwy i wierności powołaniu niech nas zachęcają i pobudzają słowa współczesnego wiersza:
Wybrać raz, to znaczy wybierać ciągle, coraz głębiej, bardziej świadomie wybierać i trwać choć czasem trudno i mozolnie, ale wszystko z myślą o dniu, kiedy z serca popłynie: „ślubuję… na zawsze…” i choć nie skończy się wtedy codzienne wybieranie, to jednak coś już będzie dokonane i będzie trwało i będzie czekało na wieczne dopełnienie.