Rok 2025 to Rok Jubileuszowy ogłoszony pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. To wyjątkowy czas łaski i odnowy duchowej dla Kościoła katolickiego. Właśnie takie przesłanie zainspirowało proboszcza parafii pw. św. Michała Archanioła i błogosławionego Bronisława Markiewicza, ks. Krzysztofa Winiarskiego, do zorganizowania pielgrzymki do Medjugorje i Chorwacji.
Organizacją tego wydarzenia zajęło się Biuro Turystyczne ŻAK z Łasina. W programie pielgrzymko-wycieczki wyczytaliśmy, że będzie to wyjątkowa pielgrzymka, która połączy duchowe przeżycia z pięknem bałkańskiej przyrody i bogactwem kultury. To nie tylko podróż do miejsc świętych, ale także okazja do odkrycia uroków Bośni i Hercegowiny oraz Chorwacji.
Samolotem z Warszawy szczęśliwie dolecieliśmy do Dubrownika. Lądując mogliśmy zachwycić się położeniem tego miasta na półwyspie wysuniętym w Morze Adriatyckie. Z lotniska udaliśmy do kościoła św. Błażeja na mszę świętą sprawowaną przez pielgrzymującego z nami księdza Krzysztofa. Zwiedziliśmy miejską starówkę, która była zbliżona do innych, później odwiedzanych, w tym Split i Trogir.
Jednak głównym celem naszego wyjazdu była PIELGRZYMKA. W programie mieliśmy codziennie zaplanowaną Eucharystię. Ksiądz Krzysztof w homiliach nawiązywał do odczytanych Ewangelii i poszczególnych miejsc, w których akurat była sprawowana msza święta. Akcentował to, że jesteśmy Pielgrzymami Nadziei i jak mamy to rozumieć.
W pierwszym dniu przybywamy do Medjugorje – miejscowości umieszczonej między górami w Hercegowinie. Hotel usytuowany jest przy ulicy Slavko Barbarića, franciszkanina, który bardzo zasłużył się dla tego miejsca, jakie wybrała Matka Boża.
Drugi dzień pielgrzymki. Wyruszamy rano na wzgórze Podbrdo, miejsca, w którym w czerwcu 1981 r. objawiła się Matka Boża sześciorgu dzieciom (czterem dziewczynkom i dwóm chłopcom). Jest to dla nas duchowe przeżycie, ale także trudna wspinaczka. W drodze na Górę Objawień umieszczone są stacje różańca świętego. Na trasie zauważamy drewniany krzyż. Dnia 26 czerwca 1981 r., a był to trzeci dzień objawień, Matka Boża wzywała do pokoju. Było to ostrzeżenie, które zlekceważono. Po śmierci Broz Tito (1980) w Jugosławii zaczęły się konflikty, które doprowadziły w latach 90-tych do wojny.
Następnego dnia wchodzimy na górę Križevac, na której w 1934 r. postawiono biały krzyż z napisem: „Jezusowi Chrystusowi, Odkupicielowi rodzaju ludzkiego na pamiątkę 1900. rocznicy Męki Jezusowej” oraz wmurowano relikwie Krzyża św. Idąc dalej zauważamy wielki kamień z tablicą informującą, że w tym miejscu w listopadzie 2000 r. zmarł o. Slavko Barbarić.
W Medjugorje idziemy jeszcze pod figurę Jezusa Zmartwychwstałego, która przedstawia połączenie dwóch misteriów: Ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie. Na krzyżu, leżącym na ziemi widoczny jest zarys postaci Chrystusa, a sam Chrystus z wyprostowanymi ramionami wznosi się do Nieba. Figura wykonana jest z brązu, ale z prawego podudzia wypływa ciecz, której przypisuje się uzdrawiającą moc. Figura jest ciemna, ale prawa noga jasno-złota. Dlaczego? Pielgrzymi ustawiają się w długich kolejkach, aby dotknąć się Pana Jezusa i chusteczką zebrać spływające krople. Codzienne pocieranie przez tłumy ludzi sprawiło, że ta część posągu tak cudownie zjaśniała.
To, co najbardziej uderza w Medjugorje to duch modlitwy. Tu jest Maryja, w orędziach do widzących wzywa do modlitwy, mówiąc: „Módlcie się, módlcie się, módlcie się”. W Medjugorje ludzie modlą się wszędzie. Z naw kościoła modlitwa wylewa się na okoliczne place, dróżki i całą dolinę. Do Medjugorje pielgrzymują ludzie z całego świata. To tutaj jest wiele nawróceń, uleczeń z nałogów, przystępowań do spowiedzi po wielu latach. Mówi się, że Medjugorje to „konfesjonał świata”.
Dowiedzieliśmy się, że ludność na Bałkanach osiedlała się już przed naszą erą (np. zabytki Trogiru), co potwierdza fakt, że kiedy Polska pokryta była gęstymi lasami zamieszkałymi przez dziką zwierzynę tam już funkcjonowała wysoka cywilizacja. Warunkami sprzyjającymi tu człowiekowi był ciepły klimat i dostęp do mórz, w tym Morza Śródziemnego i Adriatyku, nad którym leży Chorwacja. Miasta i mniejsze osady zlokalizowane są wzdłuż wybrzeża i u podnóża wapiennych gór Dynarskich, bo wyżej nagie szczyty w większości nie są porośnięte nawet roślinnością.
Dawniej wielką rolę odgrywała gospodarka oparta na żegludze morskiej i rzecznej. Miasta i osady w tym regionie były ważnymi portami, które umożliwiały handel oraz rozwój gospodarczy. Z opowieści przewodników słyszymy, że na tych terenach, które odwiedziliśmy, w latach 27 p.n.e. do 476 r. n.e. funkcjonowało Cesarstwo Rzymskie. O jego potędze świadczy pałac cesarza Dioklecjana w Splicie. Jednak należy przypomnieć, że za tych cesarzy okrutnie prześladowano tam chrześcijan. Dopiero za cesarza Konstantyna Wielkiego, syna św. Heleny, zabroniono ich męczeństwa.
Po upadku Cesarstwa Rzymskiego tereny te podbijało Imperium Osmańskie, które upadło dopiero w 1922 r. Konsekwencją tych najazdów był napływ muzułmanów do dzisiaj zamieszkujących te tereny. Potwierdza to piękne miasto Mostar – stolica Hercegowiny. Żyją tu we względnej zgodzie społeczności: islamska (47% mieszkańców), katolicka (48% – to głównie Chorwaci), prawosławna (4% – to głównie Serbowie). Wyznawcy różnych religii mają swoje świątynie. Najwięcej jest meczetów. Katolicy mają jeden kościół pw. św. Piotra i Pawła z najwyższą wieżą Kościoła katolickiego w Bośni i Hercegowinie.
W Mostarze zaczęliśmy od przejścia przez Stary Most – to największa atrakcja miasta, którego wizytówka jest na wszystkich pocztówkach. Most nad rzeką Neretwą zbudowany został przez Turków w XVI w.; przejeżdżały przez niego wozy kupieckie. Stary Most do dziś odgrywa ważną rolę, ponieważ w Mostarze stanowi jakby granicę pomiędzy częścią miasta zamieszkałą przez chrześcijan a drugą przez muzułmanów.
Chorwacja to kraj pięć razy mniejszy od Polski, ale przemieszczając się z południa na północ wydawało się, że jest to teren rozległy. Skąd takie wrażenie? Bardzo malownicza linia brzegowa z licznymi klifami i plażami w większości kamienistymi wynosi 6278 km (dla porównania polskie wybrzeże to 770 km), a na Adriatyku aż 1244 wyspy. My popłynęliśmy na Hvar i Brać.
Jadąc w kierunku Zagrzebia – stolicy Chorwacji krajobraz trochę się zmieniał. Nadal towarzyszyły nam góry, ale widzieliśmy też rozległe doliny, na których można było ujrzeć pola uprawne, gaje oliwne. W południowej części Chorwacji, aby uzyskać kawałek ziemi uprawnej należy usunąć wiele kamieni, a potem poletko zabezpieczyć przed spływającymi wodami. Nas, zamieszkujących tereny nizinne, urzekały te górzyste krajobrazy, szmaragdowe wody Adriatyku, ale życie tutaj na co dzień wymaga na pewno hartu ducha.
Siłę wody poznaliśmy odwiedzając Jeziora Plitwickie. Z wysokich gór spływały ogromne jej ilości. To niezapomniane widoki. Zrobione zdjęcia mimo wszystko nie zastąpią wrażeń, których doznawaliśmy tam oglądając to wszystko na żywo.
Duch pielgrzymkowy towarzyszył nam również w Chorwacji. Udaliśmy się do Vepric nazywanego „chorwackim Lourdes”. W grocie stoi figura Matki Bożej. Natchnieniem do stworzenia tego miejsca dla miejscowego biskupa była wcześniej odbyta pielgrzymka do francuskiego Lourdes. Zaplanowana jest tu Eucharystia, a jej przebieg ma szczególny charakter. Wśród pielgrzymów mamy osiem małżeństw. Dwa z nich obchodzą 40-lecie związku małżeńskiego. Ksiądz Krzysztof zaprosił te pary do odnowienia przyrzeczeń małżeńskich.
Nasza pielgrzymka dobiegała końca. Przed wylotem do Polski odwiedziliśmy najważniejsze Sanktuarium Maryjne Chorwacji w Mariji Bistricy. Doznaliśmy tutaj potwierdzenia, że tak jak Polacy, tak i Chorwaci są narodem religijnym, katolickim i maryjnym. Matka Boża w 1608 r. prosiła włoskiego jezuitę Juliusza Mancinelli (współbrata Stanisława Kostki), aby nazywał ją Królową Polski. Dumą dla nas był fakt, że Chorwaci bardzo kochają św. Jana Pawła II. Spotykaliśmy nazwy ulic, placów Jego imieniem, pomniki, wizerunki w kościołach. Chorwaci mówią „to Nasz Papież”; są wdzięczni, że pierwszy uznał niepodległość ich kraju po rozpadzie Jugosławii.
Uważam, że program wyjazdu został zrealizowany w 100-tu procentach. Przeżyliśmy niezapomniane chwile pełne radości, refleksji i modlitwy. Nacieszyliśmy się pięknymi widokami oraz urokliwymi miastami. Do następnego razu! /A.J./





















































